About Me
Zespol Swietliki powstal w pazdzierniku 1992 roku w Krakowie. Zadebiutowal w grudniu tegoz roku na spotkaniu poetow Na Glos, za pierwszych sluchaczy majac m.in. Czeslawa Milosza i Wislawe Szymborska. W 1993 roku swietliki nagraly dla niezaleznej wytworni Music Corner, swoj pierwszy album pt. "Ogrod Koncentracyjny". Plyta wzbudzila duze zainteresowanie zarowno mediow jak i publicznosci. W rezultacie czego w nastepnym roku zespol zostal zaproszony do wziecia udzialu w festiwalu opolskim, gdzie zagral na zywo przed cala Polska. Grupa ugruntowala swoja pozycje, wydajac w listopadzie 1996 roku druga plyte pt. "Cacy cacy fleischmaschine" - nominowana do nagrody Fryderyka'96 w kategoriach: muzyka alternatywna i piosenka poetycka. Kolejna plyta "Perly przed wieprze" - ukazala sie w czerwcu 1999 roku, zostala bardzo dobrze przyjeta przez publicznosc i prase. W nagraniach wzial udzial Mateusz Pospieszalski. Rok 2001 to data powstania kolejnej plyty pt. Zle Misie, w ktorej nagraniu goscinnie wzieli udzial Kasia Nosowska oraz Lech Janerka.
Poprzez kilka lat istnienia grupa uzyskala swoj wlasny, niepowtarzalny styl muzyczny, grajac koncerty w calej Polsce i zapisujac sie na trwale w swiadomosci wielu sluchaczy. Sprzyja temu rowniez ciagle pojawianie sie liderow zespolu Marcina Swietlickiego i Grzegorza Dyducha w mediach np. prowadzenie telewizyjnego "Pegaza", czy tez wydanie ksiazki "Katecheci i frustraci".
Marcin swietlicki, to nie tylko lider zespolu, a jednak przede wszystkim poeta, wyspiewujacy wlasne wiersze, zdobywca wielu nagrod literackich w tym m.in. Nagrody Koscielskich.
PRO ARTE 12 napisalo: "Rockman Swietlicki"
Obserwujac wspolczesna krajowa scene rockowa (nie mowiac juz o scenie pop) stwierdzic mozna, ze dla znakomitej wiekszosci wykonawcow tekst piosenki ma znaczenie drugorzedne. Jesli zas nawet wazny jest przekaz, forma czestokroc pozostawia wiele do zyczenia. Wiekszosc autorow w rzeczywistosci powiela kilka typowych i ogranych schematow. Temat jest wiec zazwyczaj latwy do przewidzenia, forma albo nieznosnie wygladzona, albo zbyt chaotyczna.
Tak bylo zreszta od samego poczatku lat osiemdziesiatych, kiedy tak naprawde zaistniala w naszym kraju muzyka rockowa. W mediach brylowali tzw. zawodowi teksciarze, ktorzy z rownym wdziekiem, zaangazowaniem i autentyzmem "obslugiwali" piosenkarzy estradowych, festiwalowych, wykonawcow country czy rockowe (raczej pop rockowe) zespoly. W gruncie rzeczy piosenki te byly udawaniem czegos czym nie sa. Ich autorzy bardzo starali sie mowic mlodziezowym slangiem i byc zbuntowani - na tyle jednak by zmiescic sie w socjalistycznych mediach. Miara ich buntu (quasi - buntu) byly deklaratywne i ogolnikowe, nietrafne proby literackie. Bez klopotu mozna dzis poddac ich tworczosc probie sluchania. Efekt jest jednak - rowniez w przypadku wielkich przebojow - raczej slabiutki. Druga strone stanowili tzw. amatorzy. Ci pisali teksty szczere, w ktore angazowali sie bez reszty. Niestety czesto byly one jadnak naiwne, banalne, nie mowiac juz o jezykowej poprawnosci czy walorach poetyckich; nawet jesli traktowac jako okolicznosc lagodzaca fakt, ze to tylko piosenki.
Naturalnie (na szczescie) pojawiali sie rowniez autorzy, ktorzy owa szczerosc i autentyzm potrafili powiazac z - powiedzmy - poetyckim oddechem. Ktorych teksty to poszukiwanie, proba kontaktu, potrzeba opowiesci. Ktorzy maja swiadomosc tego co chca powiedziec i wiedza jak to zrobic. Ktorych piosenki - nareszcie - sprawiaja, ze warto pochylic sie nad slownym przekazem potwierdzajac slowa sprzed lat Roberta Frippa, ze rock and roll nie musi sie klocic z intelektem. Byl wiec chocby Grzegorz Ciechowski, byl Lech Janerka, i Tomasz Budzynski, i Wojciech Waglewski, i Grzegorz Kazmierczak z Variete. Pewnie mozna by wskazac jeszcze kilka nazwisk.
Nawet w tym kontekscie jednak szczegolna jest pozycja Marcina Swietlickiego. Na poczatku lat dziewiecdziesiatych obiecujacego mlodego poety, ktory postanowil "znizyc sie" do grania rocka. Mozna znalezc w naszym kraju kilku rockowych autorow, ktorzy opublikowali tomiki z wlasnymi piosenkami lub wierszami. Pojawily sie na rynku na przyklad tomiki Ciechowskiego, Kazmierczaka, Krzyska Grabowskiego z Dezertera, Grabaza czy Munka Staszczyka. Niezaleznie jednak od ich jakosci wszystkie byly dzialami rockmanow, ktorym zamarzylo sie wydanie tomiku. A to zasadnicza roznica. Swietlicki przeciez najpierw - jesli raz jeszcze mozna to powtorzyc - byl (jest) poeta.
Owiany juz legenda muzyczny debiut jego grupy, ktorego jenym z zaklopotanych sluchaczy mial byc Czeslaw Milosz - okazal sie wiec poczatkiem zupelnie nowego rozdzialu w dziejach zarowno rockowego grania, jak i - powiedzmy - piosenki poetyckiej. Pamietam pierwsze reakcje prasy muzycznej na pojawienie sie zespolu, pamietam tez jego pierwszy poznanski koncert. Wyczuwalne bylo jakies niedowierzanie, moze nawet zaklopotanie. No bo owszem - poeta eksperymentujacy z roznymi formami, ale zeby tak bezceremonialnie przez ponad godzine po prostu grac rocka? Wiecej nawet, w rytm gitarowych riffow wykrzykiwac swoje teksty? Nie bylo w tym przypadku szans na mily kameralny wieczor poetycki przy swiecach. Z drugiej strony - ostrozne bylo tez przyjecie swietlikow ze strony prasy rockowej, ktorej przedstawiciele jakby chcieli sie najpierw upewnic czy to zart czy prowokacja czy powazna propozycja. swietlicki zreszta nie pretendowal nigdy - na szcescie - do roli rockowego herosa. Sam zas fakt, ze zrodel natchnienia dla jego zespolu nalezaloby szukac w muzyce punkowej czy post - punkowej lokowal go natychmiast z dala od centrum i wielkich swiatel.
Z czasem, naturalnie, wspomniane rockowe srodowisko - czy tez moze jego czesc - zaakceptowala spiewajacego (krzyczacego) poete. Oprocz tego bowiem co niesie bezposrenio jego tworczosc, nagrywa przeciez dla godnej szacunku firmy Music Corner, bywa kojarzony z rowniez krakowskim (i rownie obcym estetyce Piwnicy Pod Baranami) Maciejem Malenczukiem, pojawia sie w towarzystwie Voo Voo czy Pidzamy Porno. Caly czas jednak bedac jedna z czolowych (jakkolwiek by tego nie oceniac) postaci wspolczesnego zycia literackiego, pozostaje na marginesie rynku rockowego. Na tym marginesie jednak znakomicie czuje sie on, jak i jego muzyka. Co jakis czas nagrywa nowa plyte, a kazda z trzech dotad wydanych jest dowodem madrej tworczej kreacji. Nawiasem mowiac, bardzo ciekawe czy to od poczatku tak wlasnie mialo wygladac. Czy swietliki nie mialy byc tylko jednorazowym pomyslem? Jesli tak - przyjecie kolejnych plyt i koncertow uzmyslowilo z pewnoscia artystom, ze istnieje spore grono - glownie mlodych - sluchaczy, dla ktorych warto caly pomysl kontynuowac.
Pisze o "artystach", bo warto wspomniec, ze swietliki , moze wbrew pierwszemu wrazeniu, to nie wokalista plus zespol towarzyszacy. Ze wzgledow oczywistych wokalista jest na pierwszym planie i budzi najwieksze zainteresowani recenzentow i sluchaczy. Od samergo poczatku jednak za muzyczna strone (lacznie z komponowaniem) odpowiedzialni sa jego partnerzy. To oni w znaczacy sposob wspoltworza oblicze zespolu. Od momentu debiutu swietlikow sa to: basista Grzegorz Dyduch, gitarzysta Tomasz Radziszewski i perkusista Marek Piotrowicz. Pozniej dolaczyl do nich drugi gitarzysta Artur Gasik.
W gruncie rzeczy to wlasnie oni wpisali wiersze swietlickiego w ow wspominany tu rockowy kontekst. Z tradycji gitarowego grania odrzucaja jednak wszystkie formy patetyczne, quasi symfoniczne, dla ktorych miara artyzmu jest skomplikowana budowa utworu. Wybieraja raczej to, co proste, ludyczne, ekspresyjne, mozna by powiedziec - to, co w rocku pierwotne i autentyczne. Nie jest przeciez przypadkiem to, ze Swietliki niemal od poczatku wykonywaly "Now I Wanna Be Your Dog" Iggy Popa, albo ze lider wspolnie z Pidzama Porno nagral "Glorie" Vana Morrisona (obie oczywiscie z wlasnymi tekstami). Nie byloby chyba jednak tej muzyki bez rewolucji punkowej. W tworczosci Swietlikow pojawiaja sie elementy punka i tzw. nowej fali (nie poetyckiej!), i reggae. A taka konstrukcja pojawic sie mogla dopiero po przejsciu wspomnianej punkowej rewolty. Zreszta cala formula przyjeta przez zespol wyraznie nawiazuje do tej estetyki.
Marcin swietlicki - od poczatku przyjmowany jako interesujacy i godny uwagi poeta stal sie w ten sposob niemal symbolem mariazu literatury z rockiem. Mariazu dziwnego na naszym podworku, gdzie do niedawna (a w niektorych kregach moze jest tak i do dzis) byloby to uwazane za akt niestosowny. Zreszta czyz inaczej jest (na naszym podworku) chocby z jazzem? Dekade temu tworcy z kregu tzw. young power, dzis artysci yassowi twierdza, ze rownie wazny wplyw miala na nich tradycja jazzowa czy muzyka klasyczna jak rock. Niektorzy jednak nadal uwazaja to za deprecjonujace. Szczesliwie rowniez w zyciu literackim "kwestia rockowa" przestala byc wstydliwym problemem, czego potwierdzeniem niech bedzie chocby slynny rock and rollowy numer NaGlosu, by do innych przykladow nie siegac. Oczywiscie, samo przyznanie sie do rockowych inspiracji w zaden sposob nie podnosi wartosci dziela ani nie sluzy uwiarygodnieniu tworcy. Niech jednak nie bedzie powodem do wstydu. Wspomnijmy, ze w krajach gdzie rock and rollowe tradycje sa dluzsze i powazniejsze sprawa nie budzi juz takich emocji. Wspolne nagrania i koncerty Williama Burroughsa czy Allena Ginsberga (niezaleznie od oceny ich torczosci) z tworcami rockowymi sa tylko pierwszymi, najbardziej oczywistymi tego przykladami.
Tymczasem w Polsce... Debiut fonograficzny Swietlikow nastapil na przelomie 1994 i 1995 roku. Plyta zatytulowana "O.grod K.oncentracyjny (dwa dni pozniej)" nie wywolala zametu na listach przebojow. Byla jednak w swoim czasie jedna z najciekawszych propozycji na naszym rynku. Swietlicki nie napisal piosenek, nie napisal tekstow z refrenem, ktore by sie latwo spiewalo. Melodeklamowal, momentami podspiewywal, wykrzykiwal swoje wiersze, a za jego plecami, chwilami tuz obok niego, grzmialo i kolysalo rockowe trio. Niewatpliwie ten pierwszy album najblizszy jest konwencji "lider plus zespol towarzyszacy", ale trafne, udane kompozycje i nieklamana zarliwosc wykonania sprawiaja, ze slucha sie tego swietnie. "Przed wyborami". "Tygrysia piosenka", "Opluty", "Karol Kot", "Nieprzysiadalnosc", "Pod Wulkanem" to znakomite, w pelni przekonujace utwory, ktore sprawiaja, ze - niezaleznie od pozycji swietlickiego na rynku literackim - plyta nalezy juz do klasyki krajowego rocka. Polowa i druga polowa lat dziewiecdziesiatych to czas totalnej, zle rozumianej komercjalizacji zycia muzycznego. To wyscig po pieniadze, pokaz zlego gustu i mizdrzenia sie do publicznosci. Nowych i prawdziwie interesujacych zjawisk jest niewiele. Z cala pewnoscia nalezy do nicjh jednak oryginalna propozycja swietlikow. W dodatku - potraktujmy to pol zartem - zespol sprawil przeciez, ze polska wspolczesna poezja zainteresowala sie mlodziez.
Kolejne plyty - "Cacy Cacy Fleischmaschine" i "Perly przed wieprze" sa dowodem na to, ze taki pomysl na muzykowanie sie sprawdzil, przede wszystkim jednak pokazuja, ze styl grupy nadal sie rozwija. Nieco bogatsze sa aranzacje, swobodniejsza gra wszystkich muzykow, ktorzy - co juz teraz nie ulega watpliwosci - stali sie rownoprawnymi partnerami dla lidera. Pojawia sie teraz wiecej partii instrumentalnych, pojawiaja sie i goscie - m.in. Mateusz Pospieszalski. Wspomnijmy tez, ze sam swietlicki wystepuje rowniez w duecie z saksofoniste Mikolajem Trzaska.
O walorach tekstow Marcina Swietlickiego nie trzeba tu dyskutowac, byly wszak wielokrotnie analizowane przez krytykow literackich. Warto jednak zapytac jak sie mieszcza w owym muzycznym kontekscie. Pomijajac nawet caly infantylizm tekstow popowych, propozycja swielickiego daleko wyrasta rowniez poza rockowe schematy. Wiersze te, dalekie od zwyczajowej piosenkowej jednoznacznosci i koniecznych - wydawaloby sie - formalnych uproszczen zankomicie mieszcza sie w takiej gitarowej konwencji. Nie traca nic ze swego znaczenia. Wiecej, wydaje sie przynajmiej niektore z nich w ten sposob zyskuja na intensywnosci, staja sie jeszcze trafniejsze.
Marcin Swietlicki nie stanie sie idolem dla rockowych mas, zreszta nigdy do takiej pozycji nie pretendowal. Wydaje sie jednak, ze juz dzis mozna powiedziec, iz jest jedna z najbardziej interesujacych, prawdziwie tworczych osob na polskiej scenie rockowej.