Heroes:
Polish Version - too stiupid and too dirty to translate :)
Fragmenty prywatnych opowiadan o zyciu Rockendrolowcow z malego miasta z czasów Kazanband i Pussycat - Fragmenty ze strony :
www.kazandband.republika.pl
Koncert w Fugazi 1992
W maju 92 po tym jak z Fidem przesunalem moja ustna mature, wyladowalismy calym
Kazandbandem w Warszawie. Bladzilismy tramwajami przez kilkadziesiat minut zanim
dojechalismy do Klubu Fugazi. Wchodzimy, a tu nasza tasma gra na ful, Mafioso mówi :
"... patrzcie, ludzie siedzacy przy barze tupia nogami ! ... znaczy podoba sie ... " Siedlismy
i zamówilismy piweczko, zmeczeni i spragnieni po podrózy ... i juz zaczynalismy sie czuc
zajebiscie ... az tu nagle jakis "zakapior" siedzacy obok nas rzucil nerwowo do barmana :
"... wez czlowieku wlacz jakas normalna muzyke, bo nie wytrzymam ... "
buuuuuuhahahahaha (widac w stolicy nie znaja sie na porzadnej muzyce...). Pokrecilismy sie
troszke po lokalu, bo bylo dosc wczesnie i stwierdzilismy ze idziemy cos zjesc ... niedaleko
pizzeria byla, wiec zasiedlismy bodajze we czterech przy okraglym stoliku i zamówilismy ze
cztery najwieksze pizze (gdyz glodni bylismy zajebiscie). Po jakims czasie oczekiwania na
zarelko, stoliczek powoli, acz systematycznie zapelnial sie szklem ... :) gdy na to wchodzi
pani z wielka taca na której niesie pizze (jedna) reszte przyniosla za chwile ... skonczylo sie
na tym ze w lokalu zabraklo stolików, po tym jak zaczelismy zlaczac pozostale zeby wszystko
sie nam pomiescilo ... no cóz ... "niech chamstwo widzi jak sie szlachta bawi" :) Wieczorkiem
zaczeli zlazic sie lidzie na koncert ... min. facet z dlugimi wlosami, caly w skórze itd. mial
chyba ze dwa metry wzrostu ... jednym slowem wielki jak kurwa mac ... i cos mu wisi u
rekawa ... okazalo sie, ze to byl jego maly synek ... z wlosami po dupe, odziany w skóre i
lancuchy ... wypisz, wymaluj tatus ... (nie, nie smialismy sie - udalismy, ze takie sytuacje
widzimy codziennie)
Weszlismy na scene przed koncertem zeby sie podlaczyc i takie tam duperele ... ,
a to ze w Fugazi sprzet mieli wypasiony, to tez szczeny nam sie same pootwieraly :) znaczy
nam jak nam ... ale Mydlo w szoku byl na 100%, poniewaz gdy realizator zabral sie za zdalne
sprawdzanie z drugiego konca sali poszczególnych sprzetów Mydlo akurat wpinal sie do
sciany z "Marshali" i odkrecajac galke na maxa zobaczyl dym wychodzacy z za sprzetu ...
wyrwal kabel ze wzmacniacza i uciekajac ze sceny w dymie, krzyknal do kogos z nas : "... Ja
spierdalam, jakby co to mnie tu nie bylo ... " he, he, he (to realizator ... sprawdzal maszyne
do dymów ...)
Naszym zdaniem koncert wypadl ok, ale w stresie narzucilismy sobie takie tempo, ze ponad
50-cio minutowy material zagralismy w 30 min. Mydlo na pamiatke koncertu musial zabrac
ze soba do domu kawalek Warszawy i zakitral komus z garderoby kabel do gitary ...
Kaz 2005
W.O.S.P.
To bylo w nowy rok ... ( mielismy zagrac II albo III W.O.S.P.). Bylismy jeszcze pijani po
Sylwestrze, ubralismy sie w kozuchy ze szmateksu ... (normalnie jak debile),
mielismy troszeczke gorzalki, która napoczelismy u Kaza w domu ... i z wielkimi torbami (nie
mylic z ognistymi rydwanami w krate ...) o godz. 11 ... wybralismy sie grac koncert który
mial odbyc sie ok. godz 18.00 (wiec czasu mielismy duuzo, a my z Fidem zawsze wszedzie
bylismy wczesniej ...)
W polowie drogi, czyli na ul. Kazimierzowskiej skonczylismy napoczeta flaszke pic w
bramie, a ze wódka miala konsystencje oleju z powodu trzaskajacego mrozu, nie
potrzebowalismy takze przepitki ! W zwiazku z dalszym spozywaniem juz w garderobie,
doszlismy do wniosku, ze zagramy pierwsi, bo inaczej nie doczekamy do tego koncertu ... :)
W koncu skonczyl sie nam alkohol :( wsiedlismy wiec do malucha naszego basisty
(w strojach roboczych, czyli w krótkich spodenkach i kozuchach ze szmateksu ... (QRVA
ALE BYLISMY POJEBANI !!!) pojechalismy do Kaza do domu po cos tam (chyba po
krótkie gacie dla basisty ... ?? i po drodze wstapilismy do pobliskiego monopolu).
Zakupilismy potrzebny do grania alkohol i ?! ... skonczylo sie paliwo !!! (oczywiscie
w maluchu naszego basisty). Obladowani wielkimi i naprawde ciezkimi torbami, wydawszy
ostatni grosz na "wazne sprawy" zostalismy w srodku miasta w krótkich gaciach i bez
transportu ! Fido biegal z siatami po Grunwaldzkiej jak trzepniety i rozpaczliwie szukal
taryfiarza, który zawiózlby nas za "friko". Zeby zalatwic "taxi" chcielismy placic
"serduszkami" z orkiestry, i kurwa nic ! Dopiero 5-ty "zlotówa" dal sie namówic.
A zeby bylo smieszniej to kolo tego postoju, serduszka rozdawala "ex" kobieta Fida ...wiec
skroilismy jej transporter serduszek i z radosci oblepilismy kolesiowi co nas zawiózl na
koncert prawie wszystkie szyby ... (mysle, ze zdzieral to do lata ...) Nastepnego dnia opisali to
w prasie ... przedstawiajac sytuacje z tego co pamietam w taki sposób : " ... wielkie
podziekowania od Organizatorów W.O.S.P. dla Taksówkarza za podwiezienie na koncert
przyjezdnych muzyków, którym skonczyly sie pieniadze na transport ... "
(buuuuuuuuhahahahahahaaaaaaa)
Dojechawszy na próbe przed koncertem, okazalo sie, ze musze do kibla .... jak juz wyszedlem
to bylem bardziej narabany niz jak wchodzilem ... Niestety nasz czas na próbe minal i na
scene wlazla inna kapela ... (wazne rzeczy zawsze byly u nas na pierwszym miejscu ...)
Pilismy dalej ... Zagralismy w koncu ten koncert, ale nie bez sensacji :) PODKRESLAM
fakt, ze picie alkoholu przed koncertami kompletnie w niczym nam nie przeszkadzalo
(stawalismy sie bardziej widowiskowi i elastyczni ), a muzyka nic na tym nie tracila !!!
Koncert zaczal sie tym, ze lekko upojonego napojami wyskokowymi, zaniesiono mnie na
rekach i polozono na brzegu sceny (...podobno nie chcialem wyjsc na scene, poniewaz
w garderobie byla lepsza impreza ha, ha, ha, to przeciez do mnie takie niepodobne ...)
Pozbieralem sie jakos i zaczalem ryczec po swojemu do mikrofonu, podejrzane bylo dla mnie
to, ze kawalki, które spiewalem brzmialy jakos inaczej, a gitarzysci graja zupelnie inne
utwory ... hmmm ... Niewazne - teraz sobie nie przypomne. Juz tylko ze zdjec i opowiesci
znam fakty o tym, jak spadlem z 2 metrowej sceny , mylac cieniutkie opakowanie swiatel
z masywnym odsluchem dla wokalisty i polozylem na nim noge (na cale szczescie spadlem
na kogos z obslugi technicznej ... i tracac chwilowo orientacje, zamiast wrócic na scene,
powedrowalem w strone barierek z publika ... na scene po chwili wrócilem juz w samych
spodenkach ...) Fido natomiast (zawsze skurkowaniec mial mocniejsza glowe ode mnie ...)
podczas koncertu rzucal palkami w publike ...bo myslal, ze sie "tak bardzo" wszystkim
podoba, ... a jak te Fida palki zaczely wracac z powrotem na scene, to nie wiedzielismy za
czym sie schowac !!! buuuuhahahaha (a palkami napierdalal wtedy najgrubszymi jakie dalo
sie kupic :)
Kaz&Fido 2005
Fasolka Po Brytyjsku :)
Zawsze lubilem przychodzic do Kaza na jaranie szlugów... on mógl to robic
w domu, a ja nie ...
Sluchalismy muzyczki z "pirackich" (tylko takie byly) kaset magnetofonowych
i bylo nam super milo....
Co ciekawe ... (jak mnie ktos zna, to sie zastanawia), czemu nie przeklinam... ano juz stary
jestem, i nie chcialbym zeby sie dzieci uczyly ...
Ale kurwa taki numer mi sie przypomnial, ze ... nie smierdzi u Was w domu, lub gdzie tam
jestescie ...?
Otóz opowiem o pierdzeniu, no temat jak temat, ani duzy ani maly ... Duzy bak ... jeszcze
wieksza kupa ... he, he, he :)
Sorry, ze nie pamietam dokladnych dat, ale to bylo chyba w 92 roku, czyli troszeczke dawno
temu.
Ale do rzeczy... Kaza rodzice wyjezdzali na kilka dni do rodzinki, albo gdzies tam ... no
moze dalej....
Z powodu chwilowego braku rodziców, Kaz stwierdzil, ze zrobimy u niego w domu malutka
popijawke ...
Zadzwonil do mnie, pózniej do Mafiosa i do reszty ... wiec zebralo sie kilku wesolych
facetów ... a chyba byl czerwiec, ... no nie wiem ... na pewno bylo baaardzo cieplo !
Kaz ma jeszcze Siostre, ale tez na jej szczescie wybyla z domu.
Spotkalismy sie o godzinie 19:00 (jakos tak, na pewno nie pózniej) i spozywalismy ... alkohol
(duzo alkoholu) ... oczywiscie rosyjski ... (od Mafiosa he, he, he)
Wtedy byl tylko taki, a Mafioso przywiózl ze soba tego troszeczke ...
Jak wiadomo wam wszystkim, czytajacym, w miare wypitego alkoholu wszystko staje sie
jakies inne, piekniejsze i bardziej "dla ludzi"... Nasza muza równiez :) ... I popilismy... nooo
... i ... pojedlismy, a gar Fasolki, który Mama zostawila Kazowi byl ogromny !!! Ze 20 litrów,
zeby Mu wystarczylo zarcia na pare dni ...
bo Kaz uwielbia fasolke !!! Zzarlismy Kazowi fasolke ... wlasciwie tyle ile sie w nas
zmiescilo :) ... Natomiast pózniej zaczely sie historyjki ... raczej nie do opisania ... no bywa
tak czasami, ze twarz sie moczy w kibelku ... za mlodu ... a nawet teraz czasem sie zdarza :)
Ale swoja droga najgorszy byl ranek... !!!!!
Juz nie pamietam kto sie pierwszy obudzil, albo Ja, albo Mafioso, bo na pewno nie Kaz, który
lubi spac jak male dziecko do tej pory ...
Jednym slowem, ktos wydusil, po przebudzeniu : " ... pic mi sie chce, jak dziecku plakac, ale
jak nie otworzysz Kaz okna to padne na ryj i mnie moja wlasna Matka nie pozna, tak tu
smierdzi ... fasolka !!!"
Nie moglismy dojsc do siebie przez kilkadziesiat minut, a po tym jak Kaz przypomnial nam,
ze Mydlo poprzedniego wieczoru (wdepna tylko na chwile) przyszedl ze swoja Pania, która
po dwóch glebszych zaczela ujezdzac sexualnie wielkiego kwiatka w Kazowym przedpokoju
... nie moglismy dojsc do siebie umierajac ze smiechu przez nastepna godzine ...
Po tak "sympatycznie smierdzacym" poranku udalem sie na swoje osiedle na malego
browarka ... Ale to juz inna historyjka ...
Fido 2005
JAK POWSTAL KAZANDBAND
Witam. Chcialbym opowiedziec Wam krótka historyjke mojej kapeli sprzed kilkunastu lat. W 1989 roku
w kilku kumpli z liceum jak zwykle zebralismy sie na przerwie
z w piwnicy naszej szkoly i jarajac szlugi wpadlismy na wspanialy pomysl, postanowilismy
zrobic kariere muzyczna. Wiecie kiedys byly "inne" czasy jak czlowiek jaral szlugi w wieku
16 lat to efekt byl podobny do dzisiejszego "ziola", albo nawet lepiej ... :) ... bo byly chyba ...
mocniejsze !? ... czy cos w tym guscie ... :)
Jako, ze po fajkach z tamtych czasów i zielsku z obecnych mlody czlowiek nie miewa ...
problemów ... wiec i my bylismy bezproblemowi ..., a to, ze akurat tak sie zlozylo, ze nikt
z nas nie umial grac na niczym ... takze nie bylo dla nas problemem :)
Tak wiec , rozpoczelismy pierwsze próby ... niestety bardzo szybko na horyzoncie naszej
przyszlej kariery pojawily sie czarne chmury - nie posiadalismy sprzetu ! (a co
spodziewaliscie sie, ze nie mozna stworzyc "band" bez instrumentów ? buuuuuuhahahaaa ...
my tak nie myslelismy, ale jak sie skonczylo piwo to zrozumielismy,
ze faktycznie jest "lipa" ...).
Zaczelismy zatem spotykac sie 4 razy w tygodniu i znosic przeróznej dlugosci i grubosci
kable, glosniki, tasmy naszych ulubionych band'ów .... (nie mylicie sie - nie mielismy takze
magnetofonu). Jak "luzne Bolki" nie dalismy sie przeciwnosciom i pomimo faktu, ze nie
konczylismy szkól elektronicznych zaczelismy montowac sprzet grajacy.
Tak chyba wygladaly poczatki ...
Liceum w którym od czasu do czasu udawalismy uczniów uchodzilo w tamtych czasach za
najlepsze w miescie i ktos nam powiedzial, ze w "harcówce" jest sprzet do wziecia ... Po
wielu pertraktacjach z dyrekcja, prosbach i naleganiach otrzymalismy w uzytkowanie stary
sprzet. Prawdopodobnie z lat 50 lub 60-tych - co tu duzo gadac ... klimaty polskich Beatlesów
(3 gitary bez strun i przetworników, perkusje "polmuz" bez naciagów i 2 wzmacniacze, które
zaczely dzialac dopiero wtedy gdy zamontowalismy do nich przyniesione wczesniej przez nas
glosniki ...), ale po co tyle sie rozdrabniac nad ciezkimi poczatkami mlodej kapeli, skoro
kazdy kto otarl sie o wielki przemysl muzyczny, zna te problemy na pamiec :) Na pierwszej
próbie pojawili sie :
Marcin DOKTOR Pyzik (gitara)
Marcin MAFIOSO Krawczyk (gitara)
Hubert LEW Lewkowicz (gitara basowa)
Piotr KAZ Kolodziej (perkusja i spiew)
W tym czasie takze wymyslilismy nasza pierwsza nazwe Dr. Kaz And Band, od ksywek
zalozycieli :). Gdy tylko zabralismy sie do komponowania przebojów przypomnielismy sobie,
ze nadal nie potrafimy grac - to jednak wciaz nie stanowilo wiekszego problemu :) ...
poniewaz jakies nutki (wtedy w liceach uczono na sile muzyki) ... jakies wycwiczone
ulubione trashmetalowe motywy nieudolnie grane na gitarach ... huuh ... wiecie ... kazdy z nas
cos potrafil ... a prawda byla taka, ze tylko chyba tylko sobie w leb "strzelic" ... (mam
nadzieje, ze czytaja to inteligentni ludzie). Musielismy dokupic jeszcze tylko jeden rekwizyt
niezbedny dla pojawienia sie w duszy i sercu "bajkowego nastroju", który pozwolilby nam
stac sie prawdziwymi muzykami (chodzi mi oczywiscie o PIWO, a wy o czym mysleliscie ?)
Teraz wszystko poszlo juz z górki, minelo kilka tygodni i MAFIOSO przyprowadzil FIDA
(Przemyslaw Fieducik), który zastapil mnie na bebnach. Byl to chlopiec ze malego
miasteczka na Dolny Slasku, który przez rózne zawirowania wyladowal na drugim koncu
Polski . ( Jeeeeezuuuuuuuuuuu jak ja Go nieznosilem ... nosil sie jak "metal"... he he he ...
z grzywka ... i wloskami "jak spod garnuszka". Opisze wam takze jak ja wygladalem, zeby
nie bylo Mu smutno, ze zrobilem z Niego debila ! Wygladalem wiec ... jak "depesz" choc
nigdy przenigdy w zyciu nie zhanbilem sie sluchaniem Depeche Mode ... wrecz przeciwnie -
wychowalem sie na Iron Maiden, ale niestety takze jak kolega Fido mialem nasrane w dyni ...
i w 40-sto stopniowe upaly ubieralem sie na czarno ... takie skrzywienie :) wiec nawet mnie
nie dziwilo, ze ktos mógl myslec inaczej ... Wszystko to jednak jest nie wazne, bo po tylu
latach dalej wygladam jak idiota i jestem z tego dumny, a mówie wam ... zebyscie dzis
zobaczyli Fida ... hi hi hi ..., zreszta mozecie zobaczyc: Dokerska 18/14, dzielnica Kozanów
we Wroclawiu, zaprasza wszystkich "fanów" na browarka ...)
Jednak jak to bywa po wypiciu gorzalki pod nazwa Moskowskaja, w która
z calym sercem zaopatrywal nas na próbach MAFIOSO, wszelkie antypatie przestaly istniec,
a poglady moje i Fida stal sie bardziej podobne....:)
Nasze "super przeboje" choc toporne i przewaznie nie posiadajace glebszych tresci, posypaly
sie jak z rekawa. (...)
Po wielu próbach zagralismy pierwszy koncert dla szkoly. Cos za cos, szkola dala nam sprzet
i sale, wiec my musielismy szkole "oddac" nasza muzyke, ... czasy byly jakie byly, niestety
nie moglismy odmówic! Nasz "Opiekun muzyczny", uczacy wtedy muzyki i nie tylko,
zalecil nam wykonanie "na akademii" ulubionego kawalka Pani Dyrektor "Dwadziescia
Lat" z którego pózniej zrobilismy parodie ... "Sztuka" wyszla nam tak, ze wszystkim
"klamki" opadly na podloge ... (a zenskie grono pedagogiczne pewnikiem zmoczylo bielizne).
Zagralismy swoje wypociny zwane "programem obowiazkowym" i zaczelismy czadzic nasze
kawalki - tlum doslownie oszalal !!! W powietrzu fruwaly koszule i biustonosze, a w koncu
sali rozpetalo sie pieklo zwane potocznie tancem "pogo", w którym prym wiódl czlowiek o
ksywie "Lupa". (troszeczke dziwnie to wygladalo ... z jednej strony usmiechniete "grono
pedagogiczne", a z tylu kurz pod sam sufit ... ) Nie bez skromnosci stwierdzam, ze zrobilo to
wrazenie na naszych kolegach ... (zrobilo, nie zrobilo, ale i tak bylismy dumni ...)
Niestety po jakims czasie od wystepu nasz basista LEW musial zrezygnowac z grania
w kapeli, poniewaz wykryto u niego bardzo powazna chorobe...! Zostalismy bez basisty ! Nie
zrazeni tym faktem rozpoczelismy poszukiwanie nowego basisty i nastepne próby, czyli
kontynuowalismy spozywania alkoholu w róznych postaciach :)
Nowym basista w skladzie byl VODKA (Wlodzimierz Tuz). Wkrótce po Nim dolaczyl do
nas MALPA, stary punkowy "wyga" z naszego L.O latajac chwilowo dziure po odejsciu
DOKTORA.
Niedlugo pózniej Malpa zdal mature i takze odszedl. Z tego co pamietam, to bronil sie przed
"wojem" tak dlugo jak to bylo mozliwe, az w koncu zlapala go zandarmeria wojskowa.
Jednak nie wybral If You Take The Easy Way, bo nie lubil zamiatac na jesieni placów
marszowych z lisci, i wybral Jugoslawie ... oraz tamtejszy alkohol )
Z tego co wiem po powrocie zostal zawodowym zolnierzem ... (nie zbadane sa wyroki
Boskie) Bardzo szybko w naszym gronie pojawil sie MYDLO (Waldemar Sobek),
jego równiez przyprowadzil Mafioso ... (mial chlopak chyba dar do odnajdywania
wspanialych muzyków ...)
Po naszym "pieknym" pierwszym koncercie, apetyty na slawe mocno wzrosly.
Wiele osób z naszego Liceum zaczelo "lobbowac" u "grona", abysmy mogli wystapic tylko
dla uczniów. I tak jak sie mówi "od slowa do czynu", po ciezkich bojach zagralismy w koncu
ten koncert ... Lecz pomimo plakatów gloszacych, ze bedzie to wystep wylacznie dla uczniów
naszej szkoly na "sztuke" zwalilo sie deko wiecej ludzi niz to ktokolwiek byl w stanie
przewidziec ... i to niekoniecznie z Liceów !?
Zabawa byla naprawde przednia, ale cóz z tego kiedy w pewnej chwili do auli gdzie gralismy
wparowala Pani Dyrektor ... i niestety ktos z tlumu skoczyl jej na plecy :). Nie trafila
biedaczka na "kulturalna" mlodziez, ale na dzikusów podczas "rytualnego tanca".
Nie skonczylo sie to jednak tragedia ...tragedia nastapila pózniej ... na próbach pilismy coraz
wiecej alkoholu i kiedys po przyslowiowym "literku" zamarzylo nam sie DODATKOWE
PIWKO ! (tak nie mylicie sie !!! nakryto nas na niecnym przestepczym, mlodziezowym
procederze ... nie dosc, ze bylismy nawaleni jak "ruskie plecaki" to w tych plecakach
mielismy piwo ... istny cyrk ... Nie my oczywiscie bylismy winni calej sytuacji, tylko
"wozny", bo zobaczyl jak narabani, wlazilismy i wylazilismy przez okno zamiast przez drzwi
he he he ... dlaczego przez okno, nie wiem do dzis !? Jednak to i tak wina woznego:). I tak
wlasnie zostalismy wywaleni z wielkim hukiem z naszej "harcówki" na przyslowiowy "ryj"
... Hymmm ..., a bylo tak uroczo ... :)
Przytoczone fakty jak sie pózniej okazalo wyszly nam na zdrowie, poniewaz od jakiegos juz
czasu Mafioso staral sie o to abysmy grali na lepszym sprzecie (skubaniec skrupulatnie badal
teren ...) i to Jemu wlasnie zawdzieczamy pózniejsze kontakty ... !!!
W polowie 91 roku wlasnie dzieki staraniom Mafiosa, dostalismy szanse przesluchania
w Centrum Kulturalnym (zainteresowanym przypominam, ze nadal nic sie nie zmienilo i
nadal nie potrafilismy grac ...) Na wspomnianym juz przesluchaniu dalismy czadu przekonani
o tym, ze jestesmy najlepsi he he he, ale uslyszelismy, ze beda z nas ludzie dopiero wtedy,
gdy sie nad nami popracuje. (Dzieki Panie Jacku za szczerosc !!!). Po tym fakcie zabralismy
sie do roboty, zmienilismy nazwe na KAZANDBAND i rozpoczelismy prace w skladzie :
Piotr KAZ Kolodziej (spiew)
Marcin MAFIOSO Krawczyk (gitara)
Waldemar MYDLO Sobek (gitara)
Wlodzimierz VODKA Tuz (git. basowa)
Przemyslaw FIDO Fieducik (perkusja)
Nasze próby mialy odbywac sie 1 x w tygodniu, a do dyspozycji nastepujacy sprzet:
Piece:
Peavey, H&H, Mesa Boogie
Bebny :
Pearl, Paiste, Sabian, Zildjian
Wiosla :
Gibson, Fender Stratocaster, Ibanez
no i oczywiscie profesjonalne naglosnienie do vokalu :
Shure i Dynnacord.Bylismy w ciezkim szoku ! I tak naprawde Tam sie wszystko zaczelo.
Po ciezkiej pracy Pana Jacka Marcinczaka, który uczyl nas jak to sie robi "na prawde" udalo
sie nam sklecic material do pierwszej "naszym zdaniem" plyty True Face.
Po odpowiednich naukach doprowadzilismy do nagrania w BRUTAL AGA STUDIO, (Irek
Kolaszko ruuulezzz) z tego co slychac ... jak ktos wszedl w nieszczesne posiadanie ...
Z Fidem na kolanie, ale po ciezkich bojach "artystycznych" zrobilismy wkladke do kasety i
rzucilismy do sklepów......, w sumie do dwóch zaprzyjaznionych sklepów muzycznych ...
Staralismy sie w tym czasie grac duzo koncertów, poniewaz zawsze uwazalismy, ze siedzenie
na dupie i pilowanie w kólko tych samych kawalków, az do obrzygania ... jest idiotyzmem!
Czesto wiec jak tylko zrobilismy jeden czy dwa nowe numery szukalismy pretekstu, aby
wyjsc na scene i dobrze sie bawic. Bywalo czesto tak, ze nie mielismy materialu na caly
koncert, wiec albo podlaczalismy sie do koncertu który grali gdzies "znajomi", albo
zapraszalismy "gosci" na nasz koncert ... bywalo przeróznie ...ale zawsze zajebiscie !!!
Jednak ile jest scen w jednym miescie !? Fido sie uparl, ze zalatwi koncert w Stolicy
(wiadomo co Stolica to stolica ... tfffffuuuuu ... wies jak kazda inna, tylko troche wieksza ...)
Po przesluchaniu naszej tasmy zaprosilo nas kierownictwo nieistniejacego warszawskiego
Klubu FUGAZI, gdzie 50-cio minutowy material zagralismy w 30 min. Koncert naszym
zdaniem byl super, a i pies wlasciciela klubu stwierdzil to samo ... lejac pod stól bilardowy,
tak sie "zachwycilo" futro niedobre :)
Aby nasz wyjazd w ogóle mógl dojsc do skutku, Ja i FIDO musielismy przesunac moja
mature (hi hi hi "ustna", ale nie "po francusku") o 2 tygodnie, takie rzeczy sie juz nie moga
wydarzyc w obecnych czasach !
Pare miesiecy pózniej z Kazandband'u odchodzi MYDLO, juz nie pamietam dlaczego?
... a jego miejsce zajmuje ZURAV (Przemyslaw Burzynski) - czlowiek potrafiacy naszym
zdaniem grac heavy metal :)
W 1993 roku wchodzimy do znowu do "naszego" studia, aby nagrac druga "plyte"
(to juz mial byc profesjonalizm) : P.N.K. w ostatecznym skladzie :
Piotr KAZ Kolodziej (spiew)
Marcin MAFIOSO Krawczyk (gitara)
Przemyslaw ZURAV Burzynski (gitara)
Wlodzimierz VODKA Tuz (git. basowa)
Przemyslaw FIDO Fieducik (perkusja)
Mielismy wiele zajebistych pomyslów na aranzacje, wymyslilismy flety i wiolonczele,
niestety "wielka dupa" z tego wyszla, a do czasu nagran udalo sie to zrobic tylko na
koncertach. Na nagranie calego sprytnego materialu z dodatkowymi instrumentami
mielismy za malo czasu.
I tak 4 kwietnia 1993 roku zrobilismy sobie ostatnia pijacka pozegnalna próbe. Kazandband
tak jak sie dziwnie pojawil (ale jakie byly aspiracje !!!), tak niespodziewanie padl na ryj ... :)
Juz sporo czasu po tych fajnych chwilach, przesluchalem zapisy naszych koncertów
i w porozumieniu z nieistniejacym juz Kazandband'em postanowilem wydac tasme LIVE.
Dzis dzieki namowie mojego kumpla Isiora i pomocy wielu ludzi wydalem wszystko
na CD. Efekty nie tyko mojej pracy powinniscie juz slyszec......., mam nadzieje, ze nie
umarliscie ze smiechu ... :)
Bo ja umieram za kazdym razem jak "TEGO CZEGOS" slucham....
Kaz 2005
JAK POWSTAL PUSSYCAT
Historia PUSSYCAT jest krótka, ale smieszna ... W polowie 1993 roku rozbity sklad Kazandband’u, czyli Kaz, Fido postanowili dla zabicia czasu stworzyc jajcarska kapele, której najwazniejszym zalozeniem bylo trzepanie wlosami i dobra zabawa..... Do wspólpracy zaprosili Daniela ARNOLDA Drapale. U Arnolda w domu powstal jeden z pierwszych kawalków PUSSYCATA czyli „Eâ€, Fido wpadl na pomysl, aby zagrac kawalek na jednym „chwycie†wlasnie na „ Eâ€, a Kaz natomiast na to aby wszystkie slowa byly na „Eâ€. Arnold podal slownik wyrazów obcych i tak powstal przebój ... Bylo juz zatem dwóch „pojebówâ€. Niestety, nie mieli basisty ... zapytali Wlodka „VODKI†Tuza, czy takiemu zakreconemu pomyslowi „podolaâ€, okazalo sie, ze tak ... Juz po pierwszych próbach okazalo sie, ze Arnold jednak nie podziela ich specyficznego poczucia humoru i do tego nie ma dlugich wlosów ... zatem poszedl byl sobie „jakoby het†:) I tak pojawil sie Mateyko... Jednak, aby historie te opowiedziec do konca musimy sie cofnac w czasie. Fido z Kazem byli (w szczesliwym posiadaniu) Qmpla, który mial ksywke MUNGA (wielkie pozdrowienia, gdziekolwiek teraz Jestes Mungolocie !!!), bardzo dobry perkusista, a jeszcze lepszy fotograf !!! I ten oto wlasnie Munga idac ulica uslyszal gdzies z piwnicy, jak ktos fajowo „ jedzieâ€, zszedl w podziemia i obok „skladu wegla i babcinych sloików†zobaczyl i uslyszal grajacych mlokosów: Mateyke i Felka ... Szybciutko zorganizowal sale i zaczeli próby jako „ RENTGEN†... Swoja tajemnica odkrycia dwóch mlodych zdolnych muzyków podzielil sie nieopatrznie z Pussycatem ... Fido udal sie na próbe Rentgena, pózniej z Mateykiem na piwo ... i od slowa do slowa ... zaprosil Mateyke na próbe Pussycat, tyko zapomnial mu powiedziec, ze bedzie musial chlopak grac na gitarze, ... a w RENTGENIE gral na basie ... Mateyko jednak nie zrazil sie wcale, okazalo sie, ze rola gitarzysty podoba mu sie i to bardziej niz sam sie spodziewal ... ale nie mial wiosla ... Jak sie okazalo na nastepna próbe, przyszedl z domowej roboty wypasionym „B.C. RICH-em†... którego z gitarki dla leszczy o nazwie „Delfinâ€, wystrugal i pomalowal na bialo w piwnicy u siebie z domu ... (przesadzil tylko z tym struganiem i okazalo sie ze gryf byl ciezszy od reszty gitary i jak tylko wypuszczal go z reki ten spadal mu na buty ...). Do pelni szczescia Kaz powycinal mu jakies sexualne wzorki ... przykleili to na gitare i mozna bylo juz spokojnie grac ... :) Tak to wlasnie wygladalo. Im czesciej ktos przynosil glupie pomysly muzyczne, to bylo lepiej. Utwory powstawaly tak szybko, jak szybko potrafili pic i trzezwiec ...:). Jak twierdzi do tej pory FIDO, jego zalozeniem od poczatku istnienia PUUSYCAT bylo robic taka muze jak teraz System Of A Down, jednak z inna warstwa tekstowa. Wiec jezeli to prawda ... to, to co wtedy roilo sie w Fidowej glowie, w samych pomyslach wyprzedzilo dzisiejsze gwiazdy rocka ... Material jak znajduje sie w dorobku Pussycat to : Very Fuckin’ Funny nagrany w B.A.S. w 1994 roku w którym goscinnie na gitarze zagral Jacek Fall (FELEK) – material ten mozna podzielic na dwie czesci: utwory nagrane w studio i utwory nagrane na tzw. „sete†z udzialem publicznosci, czyli naszych znajomych, którzy z dzika satysfakcja przeszkadzali nam w nagraniu :) Muzyka Pussycat to takze krótki zapis z koncertu : Live At Basement z poczatku 94 roku. Na poczatku 1995 Pussycatowcy musieli sie rozstac ze wzgledów zyciowych ... Fido pojechal na swój Dolny Slask, inni równiez sie rozeszli i tak w pizdu skonczyla sie historia ich mlodosci w muzyce :). Pussycat 1994 to : KAZ, MATEYKO, VODKA, FIDO
SKLAD
KAZ - VOC
MATEYKO - GIT
VODKA - BASS
FIDO - DRUMS
Kaz 2007