Na mojej dotychczasowej drodze raz schody były łatwiejsze raz bardziej strome ale zawsze były. Co mi ta wspinaczka daje? Niesamowitą siłę i rodzaj wewnętrznego uśmiechu. Bez względu na to, co się w życiu dzieje, wstaję rano i cieszę się, że żyję. Patrzę na siebie i dochodze do wniosku, że to, co na zewnątrz, ma coraz mniejszy wpływ na to, jak się czuję i na moje poczucie odbierania szczęścia. A wtedy cierpienie nie jest tak bolesne ...