CO DLA CIEBIE
ZAPYTAJ SIEBIE
Zbiorowa halucynacja? NRD- państwo, które istniało dopóki stał mur? Państwo, którego sens określony został przez wyraźny podział, zbudowanie granicy/ bariery. Tyle, że mur runął, a państwo trwa nadal- bez granic, bez murów...
W Toruniu, na Browarnej 6Metafora kÅ‚Ä…cza w kontekÅ›cie klubu NRD jest o tyle trafna, że porusza wÄ…tek procesu rozrastania siÄ™, stawania siÄ™. Koncepcja dekonstrukcjonizmu Derridy „ znosi zależność tekstu od sensu, zwracajÄ…c uwagÄ™ na strukturÄ™ i sam proces ksztaÅ‚towaniaâ€. OdnoszÄ…c te sÅ‚owa do „stawania się†NRD ludzie tworzÄ…cy to miejsce stawiajÄ… na czynnÄ… interpretacjÄ™, charakter gry, dialog, â€aktywność przeksztaÅ‚ceniowÄ… nastawionÄ… na nieskoÅ„czoność, nieostateczność.†Dążenia/ marzenia jednostek, które spotkaÅ‚y siÄ™ w tym miejscu w sposób naturalny zdeterminowaÅ‚y sposób dziaÅ‚ania oparty na kreatywnej nieustajÄ…cej aktywnoÅ›ci (postrzeganej przez wielu jako chaos). Pragnienie nieskrÄ™powanej dziaÅ‚alnoÅ›ci artystycznej, uniezależnienie siÄ™ od struktur mentalnie obcych, otwarcie siÄ™ na każdego przybysza i stworzenie przyjaznej i mobilizujÄ…cej przestrzeni- oto, co Å‚Ä…czy twórców NRD. W szczerym, nieugiÄ™tym, czÄ™sto radykalnym/ prowokacyjnym charakterze dziaÅ‚aÅ„ tkwi siÅ‚a, która kiedy nie tworzy, to niszczy/ dekonstruuje; zahukane postawy, skostniaÅ‚e poglÄ…dy, pruderyjne i zaÅ›ciankowe zachowania. Ekspansja, której sukcesywnie dokonujemy nie jest wyrachowanÄ…, obliczonÄ… na efekt strategiÄ…, a wynika raczej ze wspólnej nam wszystkim ciekawoÅ›ci, otwartoÅ›ci i entuzjazmu dla nowego.Z podziwem obserwujemy jak odwiedzajÄ…cy nas ludzie uczestniczÄ…c lub tylko patrzÄ…c odkrywajÄ… w sobie elementy pasujÄ…ce do wielkiej, prawdopodobnie nieskoÅ„czonej ukÅ‚adanki NRD. KsztaÅ‚tujemy nowy byt pamiÄ™tajÄ…c o przeszÅ‚oÅ›ci. Poprzez promowanie zróżnicowanych artystów (nieznanych, odważnych, poczÄ…tkujÄ…cych, eksperymentujÄ…cych, doÅ›wiadczonych, ciekawych), organizowanie nieszablonowych wydarzeÅ„, tworzenie atmosfery poprzez zaskakujÄ…ce poÅ‚Ä…czenia stylistyczne staramy siÄ™ pokazać, że to, czego nie byÅ‚o (tu/ w ogóle) może siÄ™ stać jeÅ›li tylko jest siÄ™ na to gotowym i zdecydowanym. CoÅ›, co może wydawać siÄ™ frywolnÄ… zabawÄ… jest tak naprawdÄ™ ciężkÄ… pracÄ…, która lekkość zyskuje przez to, że najzwyczajniej kochamy to, co robimy i tak po prostu żyjemy. NRD ma ambicje, by każdy kto znalazÅ‚ siÄ™ w nim wyniósÅ‚ coÅ›, czego nie zapomni, a przynajmniej nie zignoruje. JesteÅ›my ekspansywni stale zaznaczajÄ…c swoja obecność poza murami budynku przy Browarnej 6, a jednoczeÅ›nie przeżywamy swoistÄ… implozjÄ™ polegajÄ…cÄ… na coraz intensywniejszym skupianiu siÄ™ osobowoÅ›ci twórczych wokół enerdowskiego krÄ™gosÅ‚upa. Jednym sÅ‚owem miejsce to jest bombÄ…, która musi wybuchnąć, ale nie może nikogo zabić ani zranić. Może ewentualnie ogÅ‚uszyć/oÅ›lepić by chwilÄ™ później odsÅ‚onić obraz rzeczywistoÅ›ci innej, nowej... w której można żyć
bez Å‚aski
bez maski bez zbędnego tuszu
i każdy stoi w jakimś sensie nagi
by dopełnić ten obraz
nie może zabraknąć mu odwagi
NRD MYSPACE SITE: http://www.myspace.com/enerde
NRD E-MAIL: [email protected]
NRD GRONO: http://grono.net/forum/66337/0/
NRD LAST FM: http://www.lastfm.pl/venue/8783003 real editor best profile tools real editor best profile tools
How I made my profile:
I used Dave & Jay's amazing myspace profile editor . Z nowego cyklu: GOÅšCIE O NAS
NiePieleNieWinW lokalu nie było już prawie nikogo. Tylko dwie nachylone nad stolikiem postaci wypełniały powietrze papierosowym dymem.
- Ale gdyby sznur nie był szary, ani biały tylko czerwono-żółty i miał dokładnie 13mm grubości i ... ile km ma Mur Chiński?
- Nie wiem, ale widac go z kosmosu. Sprawdzę w Wikipedii jak wrócę do domu. Tylko czemu 13mm?
- Bo tyle ma Mur Chiński w najszerszym punkcie.
- Chyba metrów.
- No, metrów...i ciągle te pieprzone kompromisy. Gdyby tak skręcic czerwono-żółty sznur o średnicy 13 metrów to miałoby sens. A tak, dupa blada! Mam już tego dośc. Tak nie można tworzyc sztuki!- niemal krzyknął i nerwowo zaczął kręcic sumiaste wąsy. Jego szczupłe palce przemierzały odległośc między nasadą wąsów a ich końcówką. Zupełnie jakby próbował znaleźc tam zapisane brajlem rozwiązanie dręczących go problemów. W powietrzu zawisło widmo bezsilności.
- No to skręcmy taki sznur. Skrecmy ten pieprzony czerwono-żółty sznur i już. Tylko...
- No co, tylko będziemy musieli zachowac proporcje i skrecic dajmy na to 2tys km tego badziewia. Tak jakieś 2 tys. km. I wiesz co...?
- Co?
- W takich momentach to jestem prawie pewny, że sztuka nie może naśladowac rzeczywistości. To niemożliwe. Jak by tak było to najzwyczajniej sztuka stałaby się rzeczywistością i przestałaby byc sztuką. Zniknęłaby i chuj.
- Sztuka to sen i ja się nie chcę z tego snu obudzic tak samo jak ty. Musimy ten sen przedłużac dopóki się da. Nie możemy dopuścic żeby nas obudzili, bo wtedy się zacznie.
- Co siÄ™ zacznie?
- Pytania. Tysiące pytan. A próbowałes kiedys komuś wytłumaczyc swoj sen?
- Nie da siÄ™.
- No widzisz. A jak nie potrafisz czegoś wyjaśnic i tylko ty to widziałeś to nikt ci nie uwierzy, a przynajmniej nie potraktuje cię poważnie.
- Masz słusznośc. To trudna rozgrywka.- wyssał z kończącej się fajki ostatni oddech i zgniótł kipa w popielniczce w kształcie pingwina.
- Najlepiej jakby udało się wciągnąc ich do tego snu. Tak żeby sami zobaczyli. To zamknęło by im gęby.
- Do momentu, w którym zaczęliby wątpic, że naprawdę widzieli, to co widzieli.
- Albo obudziliby siÄ™ z krzykiem gotowi uznac to, co widzÄ… za koszmar.
- To akurat ich sprawa. Jak są tacy do przodu żeby oceniac dzieło w trakcie oglądania, bez żadnej refleksji po, to niech się budzą zlani potem i krzyczą. Nie uszczęsliwisz wszystkich.
- Czyli, że doskonałym dziełem byłoby takie, z którego nie można by było się obudzic.
- Z którego nie chcieliby się obudzic.
- Ale żeby nie chcieli, musieliby wiedziec, że mogą.
- Czyli musieliby byc świadomi tego, że to sen. A wtedy znowu porażka. Nie mogą wiedziec.
- Alternatywna rzeczywistośc! W którą wpadasz jak mucha w siec tylko, że nie wiesz, że to siec...hmmmm
- Przestań, to już Matrix, a w dodatku my wyszlibyśmy na tych złych, co ich w to wpakowali.
- Stary, musisz wziąc odpowiedzialnośc za to co robisz. I jak nawet by się zorientowali to stajesz przed nimi i z podniesionym czołem przyznajesz, żeś to zmajstrował. Jak 'Czeski sen'. Mogą próbowac cię zlinczowac, bo pomyślą, że zabrałeś im życie, a ty tylko rozdajesz swoje wizytówki i mówisz:" Jak już skumacie o co chodzi dzwońcie pod ten numer- to się da odwrócic."- Pociągnął ostatni łyk łychy z colą i podszedł do baru. Za barem nikogo jak okiem sięgnąc. Nie zastanawiając się długo zaszedł kontuar od tyłu i zaatakował nalewak z piwem.
- Duże?
- Ze sprit'em! - Wycieńczony nalewak wydał z siebie ostatni syk i opluł się pianą. Lampy lekko zamigały jakby na znak, że skończył się fajrant.
- No dobra, ale przypuścmy, że nie mogą wiedzec, że to sen. Moment przejścia między rzeczywistością a sztuką musiałby byc niezauważalny. A wtedy...
- Wtedy znowu zaczynajÄ… siÄ™ pieprzone kompromisy. Musi byc wstÄ™p, wejÅ›cie ale nie smoka. Åagodnie i miÄ™kko przelac ich w naszÄ… butelkÄ™, a jak już siÄ™ tam znajdÄ…...stary, to jedyne wyjÅ›cie.
- Obawiam się, że wtedy sztuka musiałaby udawac rzeczywistośc, byc do niej doskonale podobna.
- Żeby się nie zorientowali. Musiałaby wejśc do pokoju pełnego kobiet, usiąśc przy stole i słuchac wszystkich tych plotek ploteczek, czasem coś wtrącic dla niepoznaki, a potem bach! zrzuca perukę i pokazuje jaja!- obaj zgodnie wznieśli kufle w geście toastu.
- Za jaja!
- Do dna!- Kiedy przez grube denka ujrzeli siebie nawzajem w słodkim zdeformowaniu wiedzieli już, że sztuka powinna byc rodzaju męskiego albo conajmniej nijakiego, tak że kto chce to przerabia ją na swoją modłę a innym nic do tego. Sztuka przecież musi miec charakter, nie może byc nijaka. Od razu ma walic po oczach i podcinac kolana. Moze sie przyczaic, podroczyc troszkę, ale potem nie ma zmiłuj i patrząc na jej majestatyczne oblicze pozostaje tylko 'klękajcie narody'. W tym rewolucyjnym natroju odwiedzili kibel.
- Widzisz, co siÄ™ tu dzieje?
- Znaczy, co masz konkretnie na myśli?
- No to wszystko,co tu widzisz. Wiesz, co to jest?
- No powiedz mi bo nie mam zielonego pojęcia.
- To jest sztuka. Tylko jeszcze udaje rzeczywistośc. Na tych ścianach powstaje zbiorowe dzieło, sztuka najprościej. Ale jak już uznam, że pora to krzyknę: NIESPODZIANKA LAMUSY! i się wszyscy złapią za głowę.
- No co ty, to czyli uznajesz opcję, że ci co tworzą też żyją w śnie, snem żyją i nie są świadomi, że tworzą sztukę.
- Co ty idioto! To ja stworzę to dzieło poprzez wskazanie. Pies z kulawą nogą by się na to nie wyszczał, a ja powiem- to sztuka i tak się stanie.
- Ale ty myślisz. Taki bezczelny to ja bym nie mógł byc. No bo to dla mnie kradzież jest. Nie uznaję zasady: Czego oczy nie widzą... Może i by się zmarnowało, ale przynajmniej miałbym czyste sumienie.
- Markotna ty moja. Nikt cię do tego nie zmusza. Ja to zrobię. Z przyjemnością.- Szybkim ruchem zapiął rozporek i powtórnie rozsiadł się w fotelu. Czuł już zbliżające się olśnienie. Wiedział, że intelektualne pobudzenie prowadzic może, jeśli tylko jest się odpowiednio wyluzowanym, do oświecenia. Teraz tylko czekał na błysk.
- Nie rozumiem.- powiedział rozprostowując wąsy- A gdyby tak tobie ktoś zrobił.
- Gdyby ktoś wziął moje bazgroły i okrzyknął je dziełem sztuki?! Toż to byłoby jak sen!- roześmiał się głośno krztusząc po chwili od gęstego dymu wypełniającego jego płuca.
- Nie zgrywaj się. Ja na serio pytam. Nie poczułbyś, że ci coś zabrano?
- Zabrano? Chyba podarowano! Bo myślałem, że nic nie mam, a się okazuje, że zrobiłem dzieło sztuki.
- Tak, tylko, że ono już nie jest twoje, bo wszelkie prawa i brawa zgarnia jakiś cioł, co się wycfanił i pewnie się wzbogaci przez takich durni jak ty, co się z tego cieszą. Niewyobrażalne, jak się napijesz to tracisz szacunek do samego siebie.- towarzysz spochmurniał lekko.
- Rozumiem do czego zmierzasz, ale pozwól że ci coś uświadomię.
- No proszę, Panie i Stwórco, oświec mnie!- Na te słowa czekał.
- Kiedy mówisz o sztuce musisz wyzbyc się myślenia w kategoriach 'moje-twoje'. Sztuka nie ma posiadacza, nie ma pana. Jest wolna i jest wszędzie.
- ALe sam powiedziałeś, że jak wskażesz na coś i powiesz, że to dzieło sztuki, to prawa do niego automatycznie należą się tobie.
- To tylko dla mas. Dla ludzi, którzy muszą miec jakieś ramy, jakies przypisy w książkach, imiona i nazwiska autorów. TO dla krytyków jest stary.
- No dobra, przyjmijmy, że to logiczne. Jestem ciekaw jak się z tego wyplączesz.
- Nie muszÄ™ siÄ™ z niczego wyplÄ…tywac. Odpowiedz mi na pytanie.
- Wal.
- Miłośc- czy należy do tego, co ją stworzył? Czy jest własnością tego kto ją ma?
- Ale miłośc to jest jakieś abstrakcyjne pojęcie. Nie można posiadac pojęcia.
- Nie filozofuj, to dobry przykład. Bo moim zdaniem miłośc wisi w powietrzu...
- O nie, na to mnie nie namówisz, jestem hetero.-oboje roześmiali się i dopili piwo.
- No więc, miłośc jest wszędzie a kształtów nabiera kiedy ktoś ją zauważy, poczuje, tak?
- Może tak.
- Więc to tak samo jak ze sztuką-jest wszędzie i ten kto ją zauważy pozwala ją zauważyc innym. A i oni uczą się ją zauważac i to się nazywa ewolucja mój drogi.
- Ok niech ci będzie. Czyli twoim zdaniem pojęcie autorstwa nie istnieje i artyści to jak jakies medium, przez które przemawia wszechobecna sztuka. Jebnij się w łeb! Człowieku, chyba musimy zacząc pic wódkę.
- Poczekaj niech dokończę. Jak ktoś zauważy/poczuje miłośc natychmiast zyskuje ona formę. Przeważnie jest to osoba, czasem zwierzę, a ostatnio coraz częściej przedmiot. Zapada wtedy w trans i czci ten uformowany obelisk, ten w dupę jebany totem, co sterczy wyżej niż jego głowa. Modli się do niego i prosi w myślach boga (jeśli w niego wierzy) żeby to nie zniknęło. Bo czuje, że tak niespodziewanie jak się pojawiło tak może prysnąc. Ludzie zbytnio się do miłości przywiazują, chcą ją miec, byc jej panami, rozkazywac jej żeby szła za nimi jak pies na smyczy. A potem wieszają się na klamkach, skaczą do rzek i rzucają się pod koła niewinnych samochodów, rozczarowani, że nie zdąrzyli zrozumiec jej istoty zanim sprawili, że odeszło/a.
- Ale jak to siÄ™ ma do sztuki?
- Kurwa, stary, czy ty w ogóle słuchasz co ja do ciebie mówię?! Ze sztuką jest tak samo. Pojawia się nie wiadomo skąd, panna chwalebna i błogosławiona. Rozdziawiasz paszczę i gapisz się jak ciele w malowane wrota. Potem zdajesz sobie sprawę, że chciałbyś to miec. W pokoju na ścianie, albo w kolekcji twoich wypieszczonych odkurzanych co weekend płyt. Rodzi się w tobie nieprzeparta chęc posiadania. Ale jak już zdobędziesz/kupisz tę sztukę ( a raczej jej przejaw w formie dzieła|) i powiesisz sobie nad łóżkiem po tygodniu nawet na nią nie spojrzysz. Spowszednieje, wypłowieje a ty będziesz chwalił się wśród znajomych jakie to masz cacko w złotych ramach. Po pewnym czasie nie będzie ci się chciało nawet kurzu zcierac z tego ustrojstwa, ale jakby ktoś chciał odkupic ... - za nic w świecie! Bo to TWOJE! Na wieki wieków, amen. Rozumiesz? Nagle do drzwi rozległo się uporczywe, nachalne walenie.
- Znaleźli nas! Dajemy nogę!- krzyknął gwałtownie wstając i odruchowo skręcając wąsa. Towarzysz C. powolnym krokiem podszedł do baru, niespiesznym ruchem wyciągnął dwie szklanki, polał wódkę do brzegów i powiedział:
- Pij.- wypili oboje. Walenie wmagało się i widac było jak drzwi powoli dają świa..wo nieuchronnego najścia. Towarzysz C. nalał następną kolejkę:- Pij.- Z niewąską miną wypili po drugiej szklance wódki. Wyważone drzwi runęły na ziemię, intruzi weszli i rozejrzeli się po lokalu.
- Do diabła, znów uciekli!
Autorka: Dagmara Pochyła real editor best profile tools real editor best profile tools
How I made my profile:
I used Dave & Jay's amazing myspace profile editor .