Creamer profile picture

Creamer

About Me

15 listopada 1981 roku. Od trzech dni Sopot pokryty jest mgłą a przejmujące zimno sprawia, że mieszkańcy kurortu wolą pozostawać w mieszkaniach.
- Nigdy nie było tu tak cicho – pomyślała dziewczynka z zapalniczką. Nieduża, ubrana na czarno blondyneczka była już zmęczona i zmarznięta. Kończyła właśnie jeden z tych codziennych spacerów, które odbywała brzegiem morza. Spacerowała tak od wczesnego dzieciństwa – najpierw Aleją Rewolucji Październikowej, skręcała do parku. W Parku Południowym przez kilkanaście minut zbierała siły, obserwując zasypiającą przyrodę. Wychodziła z drugiej strony parku, mijała ulicę Parkową i Aleje Grunwaldzkie, by iść dalej ulicą Chopina. Czasami widywała tam młodego człowieka, prowadzącego czarnego Buicka Electra, kabriolet, na oko z 1959 roku. Za każdym razem spacerowiczka zastanawiała się kim jest kierowca tego pojazdu i dokąd on właściwie jeździ. Rozumiała, że prawdopodobnie nigdy się tego nie dowie. Tego dnia dziewczynka z zapalniczką postanowiła zmienić nieco drogę. Od ulicy Chopina odchodzi niepozorna, wąska uliczka – Igielna. Patrycja (tak ma na imię dziewczynka) zawsze obiecywała sobie, że sprawdzi dokąd prowadzi nieutwardzona i obstawiona z obu stron drewnianym ogrodzeniem droga. Skręciła w Igielną Za pierwszym zakrętem uwagę Patrycji zwrócił niewielki, mieszczący się w przedwojennym budynku antykwariat. Na drzwiach widniał napis „Otwarte”, pod nim niszczejące, namalowane zieloną farbą słowo „Zapraszamy”. Jeszcze niżej znajdowały się kiedyś godziny otwarcia, ale teraz nie dało się ich odczytać. Cały budynek wymagał remontu, ale miał swój urok. Patrycja zdecydowała się - przekroczyła próg. Otwierane drzwi trąciły niewielki dzwoneczek, jego jasny, znajomy dźwięk przerwał na chwilę niemal absolutną ciszę panującą wewnątrz antykwariatu.
Pomieszczenie było dosyć duże i słabo oświetlone, słychać było ciche tykania zegarów stojących tu i ówdzie, pośród różnych staroci. Wnętrze wyglądało całkiem sympatycznie. Pomalowane na żółto ściany były obstawione starymi, rzeźbionymi półkami, te zaś wypełnione były książkami. W rogu stało biurko, jedno z tych popisowych arcydzieł dawnych, gdańskich rzemieślników-artystów. Za biurkiem siedział człowiek, którego wiek trudno było oszacować. Ubrany był w starą, czarną marynarkę, w tym samym kolorze miał spodnie i oficerskie buty.
- Czy mogę Ci jakoś pomóc koleżanko? – zapytał antykwariusz. Jego głos wskazywał, że jest on dosyć młodym ale dawno dorosłym człowiekiem.
- Właściwie nie zamierzałam tu wchodzić – w głosie Patrycji słychać było niepewność. – Ale Twój księgozbiór wygląda imponująco, może znajdę coś dla siebie – kontynuowała.
- Mam coś w sam raz dla Ciebie. – Człowiek w marynarce wstał z za biurka i podszedł do pierwszej szafy, szukał czegoś na najniższej półce. – Pisarze to moi przyjaciele… - przyciszony glos antykwariusza był bardzo monotonny. – Jeżeli cenisz w literaturze elementy poetyckie, na pewno spodoba Ci się twórczość Ivana Bezdomnego, jeśli zaś poszukujesz myśli i mądrości to zapoznaj się proszę z tym dziełem jednego z moich studentów. – Mężczyzna podał Patrycji rękopis z mocno zniszczoną stroną tytułową, widać było jedynie nazwisko autora - Iwan Nikołajewicz Ponyriow, po chwili znalazł książkę, która wyglądała na zabytkową – Immanuel Kant – „Krytyka czystego rozumu”.
- Jakże to? – zdziwiła się dziewczynka. – Kant zmarł prawie dwieście lat temu. Kim musiałby pan być, by uczyć Kanta? Ileż lat funkcjonować?
- Nie zauważam upływu czasu. Jestem profesorem od zawsze. – To mówiąc podał Patrycji wizytówkę.
Na starym bilecie wizytowym widniało słowo „profesor” i nazwisko – Woland.
- Wystarczy, że kupisz te książki a poznasz odpowiedź na wiele nurtujących Cię pytań – profesor mówił jak doświadczony działacz Kominformu. – Za piętnaście lat pojawią się w wolnej, kapitalistycznej Polsce pierwsze telefony komórkowe i mógłbym wtedy dać Ci pakiet tysiąca smsów do każdej sieci, ale dopiero przekroczyliśmy próg wcześniejszej dekady i do książki mogę Ci dołożyć Michaiła, który zna tysiąc beatów. – Profesor nie patrzył jej w oczy, obserwował stojące w kącie stare, zakurzone instrumenty – dwie gitary i perkusję. Kiedy skończył mówić ponownie rozległ się dźwięk dzwoneczka. W drzwiach staną kierowca czarnego Buicka.
- Michaił! – wykrzyknął radośnie Woland.
W ten sposób zaistniał Creamer. Pathy jest gospodynią tego balu – gitarzystką i wokalistką. Michaił to wielbiciel szybkich samochodów, po wydarzeniach grudnia 81 wyrzucił paszport ZSRR i zmienił imię na kapitalistyczne – Mike, w Creamerze jest perkusistą. Woland zaś udaje, że gra na basie, czasami karmi kota.

My Interests

Music:

Member Since: 01/11/2007
Band Website: www.creamer.pl
Band Members: Pathy - guitar/vocal

Woland - bass guitar

Mike - drums

Record Label: Unsigned

My Blog

Nowe nagrania / New recs

Nagrali[my nowe demo, kawaBki s udostpnione na myspace. Info: http://creamer.pl/opowiadania/?p=14
Posted by on Fri, 10 Apr 2009 13:45:00 GMT

Jesienne stany // Autumn states

Jesienne stanyOstatnio daBo si zauwa|y co[ dziwnego... Creamer ma powtarzajce si nudno[ci i dziwne zachcianki. Ostatnio w przerwie próby zespóB |ywiB si czekoladowym torcikiem, popijajc go sok...
Posted by on Mon, 17 Nov 2008 13:25:00 GMT

Nowy Creamer / New Creamer

................ .. Nowy Creamer20 sierpnia br. Mike opu[ciB zespóBCreamer. Chcieliby[my podzikowa MichaBowi za lata wspóBpracy.Mamy nadziej, |e Mike nie zakoDczy swojej przygodny z muzyk.Niewie...
Posted by on Wed, 27 Aug 2008 13:18:00 GMT

Nowe dziecko w drodze

Creamer, dawaj swoje nowe demo!ObiecaBe[ nowe demo, wyraznie sByszaBemI minBo tyle czasu, ja nic nie dostaBemCzekam jeszcze trzy dni i ani chwili dBu|ejNiecierpliwo[ moja wzrasta, gdy czekanie si w...
Posted by on Fri, 15 Aug 2008 08:02:00 GMT