Jak badrzo ciasny posiadasz umysł?
Amoralizm. Czyli to, co tak przeraża wszystkich. Bo jeśli ktoś nie ma żadnego kodeksu, żadnych od bogów danych wytycznych i jest wręcz dumny ze swej wolności, o zgrozo, to na pewno jest kimś z gruntu zdeprawowanym, siejącym spustoszenie i Zło. Amoralność jednym tchem wymieniana jest z czarnymi kotami, dewastacją cmentarzy i gwałceniem dziewic. Tymczasem prawda jest inna. Prawdą jest to, że człowiekowi zewnętrzna, narzucona moralność nie jest potrzebna do tego, żeby był dobry. Dobry nawet w chrześcijańskim rozumieniu - ale to tylko część prawdy. Druga część powiada, że kiedy kodeks stawia się nad rozumem, wtedy dopiero pojawia się zło. Kiedy człowiek przestaje myśleć, kontrolę nad nim przejmują inni. A jeśli ktoś chce czy potrzebuje być czyimś panem, panem czyjegoś umysłu, sam jest chory. Oddając swą wolność komuś choremu - to nie może mieć pozytywnych skutków. I z reguły nie ma. Czyż chrześcijan ich moralność czyni lepszymi ludźmi? Zło wynika z braku wolności, nie z jej nadmiaru. Jeszcze jedno należy podkreślić: jestem amoralny - nie antymoralny. Do moralności wyznawanej przez kogoś mam stosunek obojętny, dlatego nie mam potrzeby robienia czegoś, co uchodzi za "złe" - to byłoby głupotą, a tej nie lubię. Niestety, jeśli ktoś ma potrzebę działania przeciw, nie jest wolny. Ja jestem. Nie muszę niczego udowadniać ani sobie, ani światu.